piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 2

Dzień na wyspie był dość słoneczny i pracowity. Przewijała się sesja za sesją. Albo nawalał sprzęt, albo marudziły modelki. Brakowało orzeźwienia, wyprasowanych stroi, makijażystek i ich sprzętu oraz wielu innych rzeczy. Zmęczona nareszcie mogłam wrócić do hotelu. Z ulgą zamknęłam drzwi. Nareszcie spokój.
Opadłam ciężko na łóżko.

Dopiero po kilku długich minutach mój przyspieszony oddech i kołatanie serca uspokoiły się. Przewracałam się z boku na bok i już planowałam słodki sen gdy zwróciłam głowę w stronę wyjścia na taras, które dziwnie mnie ciągnęło.. 
Na dworze panował już wieczór. Byłam tak roztrzepana, że nawet tego nie zauważyłam. Wyprostowałam się na łóżku i wstałam. Księżyc rozmywał spokojnie mrok. Nie był on zły. Był raczej cudny, dawał błogi chłód. Gubiąc buty przy schodzeniu z łóżka czułam orzeźwienie które stworzył wieczór. Światło księżyca biło od mojej skory, dostawało się do moich tęczówek i sprawiało ze błyszczały. Zresztą, cała błyszczałam pochłonięta tym cudnym czasem. Wszystkie zmartwienia poleciały za słodkim wicherkiem. Moje długie włosy falowały na kształt oceanu. Fale były takie niespokojne, jakby wiedziały że ta piękna niezależność i spokój gdzieś się kończą. Mój puls równomiernie pokrywał się z czasem uderzeń kolejnych fal o skały. Dziwne... Czuje się jakbym tu już kiedyś była. Ale to niemożliwe, nie znałam dotąd miejsca gdzie tak słoneczne są dni i tak...

-Piękne noce, nie uważasz? - Wybijając mnie z zamyślenia nagle powiedział jakiś cudny głos, co dziwne właśnie to chciałam dokończyć w myślach. Obróciłam głowę w kierunku źródła dźwięku. Na balkonie obok mnie, stał chłopak, choć sam najwidoczniej zaciekawił się tą cudna sceneria teraz patrzył tylko na mnie.


Było zbyt ciemno abym mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Jedynie księżyc oświecał jego szafirowe oczy. Nie znalazłam go, nie wiedziałam co się zdarzy, jednak ja również nie mogłam odczepić od niego wzroku.


- Piękna. Pokryta szafirami. - Stwierdziłam zauważającże moje nogi nie kontrolowanie same ruszały się w jego stronę. Jak mogłam odmówić sile tego zniewalającego chłopca?
- Niewiarygodnie czerwona, sycąca. Aż chce się w niej zanurzyć i żyć z nią. - Już od chwili ja i on wiedzieliśmy że od tego cudnego wieczora bardziej interesując nas to spotkanie.
 On również się przesunął. Jego dłoń znalazła po chwili miejsce na mojej, było to chyba przez przypadek bo zaczerwienił się, ale ani ja ani on nie mieliśmy zamiaru puścić. 
- Zauważyłeś że w kimś zawsze jest cudowniej podziwiać świat? - Wyrwałam szczere zdanie gdzieś z pomiędzy zakłębionych myśli. 
- Ale tylko gdy ta osoba jest cudowna... I gdy mnie rozumie. - Choć chłopaka nie znałam, nie wiedziałam o nim nic, nie bałam się go ani trochę. Wręcz przeciwnie, lgnęłam do niego jak ćmy do ognia. Tylko że ten ogień mnie nie zabije, tylko wzmocni. Wraz z tym postanowieniem uśmiechnęłam się dając nie kontrolowany przeze mnie znak że dogłębnie rozumiem jego słowa i czyny. Zapewne był to też widać w moich oczach, które nadal nie odwróciły wzroku nigdzie indziej niż od niego.

Usiadłam na zimnym piasku. Bawiłam się w przesypywanie jego garści przez palce, jak w dzieciństwie. Tylko teraz byłam szczęśliwa, i nic  nie mogło tego zniszczyć. Zagłębiona w rozmowę z chłopakiem nadal przesypywałam kamyczki przez ręce.
Nareszcie poznałam jego imię, Louis. Ach, słysząc je aż chciało mi się żyć, Louis, Louis, Louis. To imię mogłam mówić, szeptać, krzyczeć a nawet śpiewać. Dawało mi dziwne uczucie jakiego nigdy nie czułam.
Choć byłam zafascynowana Louisem i rozmową z nim, nadal przesypywałam piasek z rak. Nagle poczułam coś dziwnego oprócz motylków w brzuchu, ból przeszywał mój nadgarstek. Spojrzałam w jego stronę. Piasek którego dotykałam był cary czerwony.
Od mojego nadgarstka, przez początek dłoni do palców spływała krew. Lala się strumyczkiem, równo i szybko. Podniosłam moja rękę, aby przyjrzeć się dziwnej ranie. Nie było to jednak zadrapanie czy coś w tym stylu. Był to wyryty napis ''obietnica''
Przez całe moje ciało przeszedł skurcz. Poczułam ciarki na skórze, mój pulsu szalał. W głowie mi dudniło, nie widziałam już równo. Strach przeszyty zdziwieniem zamknął moje oczy. Ostatnim obrazem był Louis mówiący coś do mnie.
Jednak szepty w mojej głowie powróciły, były tak głośne że nie mogłam usłyszeć chłopaka. Co się dzieje? Czy poznanie chłopaka to coś złego? Chce być tylko szczęśliwa... Jednak coś w środku mnie nie chciało tego. Było to ciało obce, niczym intruz.
Intruz ten działał, nie kontrolowałam już swojego ciała, nie miałam siły. Po dość długim czasie cierpienia w ciemnościach nastała cisza. A w oczach choć dalej nic nie było, teraz mrok był przyjazny, kontrolowany. Może mój organizm walczy?
Mam nadzieje, bo ja nie byłam w stanie. Pustka w głowie dala mi sen i chwilowy spokój.
- Rose? - Wszystko już w porządku? - Obudził mnie głos Louisa. Gdy obraz się wyostrzył stwierdziłam, ze jestem już w hotelu, w swoim pokoju. Najwidoczniej zemdlałam.
Ale nie było to normalne... Coś się dzieje niepokojącego ze mną, we mnie. Ale teraz spróbuję się tym nie martwić. Na ręce miałam bandaż, na głowie zimny okład który łagodził ból. Reka już wcale nie bolała, a teraz nawet mogłam się ruszać.
Skoro jest już dobrze pomyślę o tym później... Teraz musiałam uspokoić Lou, który stracił przy tym więcej nerwów niż ja. 
- Martwiłem się. Ale na szczęście jest lepiej. - Oznajmił siedząc na łóżku na którym leżałam również ja. Gładził moje włosy a następnie zniżył swą ciepłą dłoń do mojej. 
- Nie chciałbym cię stracić... - Powiedział cicho. Dziwnie zaczęło mi się chcieć spać, jednak za nic nie chciałam zamknąć oczu. Bałam się że już go nie zobaczę...
- Nie mogę zasnąć, wtedy cię stracę. - Powiedziałam prosto w jego oczy a on tylko kojąco się uśmiechnął
- Nie stracisz mnie zostanę przy tobie. - Louis zbliżył swoją twarz do mojej. 
Zdałam sobie sprawę że dotknęłam, wcześniej nadgarstkiem swojego policzka który przez to teraz był cały czerwony. Lou był tak blisko że namiętnym pocałunkiem wytarł krew, a ustami przysunęłam się do jego. Pocałunek był taki romantyczny, namiętny, wrażliwy, seksowny. Pierwszy taki w moim życiu Ani ja, ani on nie mogliśmy się oderwać.  Po to aby chłopak nie siedział już tylko na łóżku przesunęłam się. On posłusznie tylko położył się obok mnie, kładąc swoje ręce na mojej szyi.  Spojrzał na mnie i nagle jakby coś sobie przypomniał i oddalił się ode mnie. Zostawił głos na słodycz z jego warg, aż musiałam oblizać wargi aby nie zapomnieć tego boskiego smaku.
- Nie, nie mogę... - Smutno oznajmił.
- Dlaczego? Coś jest w mnie nie tak? - Zapytałam ze łzą w oku która zaczęła płynąć po rozpalonym policzku.
- Nie, jesteś piękna. Jesteś taka niewiarygodna, dlatego nie chcę abyś cierpiała. Widzisz, jest pewna dziewczyna... Ale nie jestem jej! Tylko że ona tak myśli, nęka wszystkich którzy do mnie się zbliżą. Może ci coś zrobić. - Troskliwie wytarł mi łzę i lekko obrócił swą głowę aby jeszcze raz badawczo mi się przyjrzeć.
- Przy tobie mi dobrze. Czuję coś czego nie czułam. Jestem teraz z tobą bezpieczna. - Wyszeptałam, a on przyjął to z uśmiechem. 

Teraz już chyba nic nam nie stało na przeszkodzie. Odsunęłam kołdrę, a Louis wiedząc co się dzieje zaczął gładzić moje włosy przemieniając romantyczne pocałunki w seksowne obściskiwanie. Było ponad dobrze... Było zajebiście bosko dobrze! Jak po narkotyku, czułam się w jak niebie. Źrenice mi się rozszerzyły, uśmiech był szczery jak mało który. 


- Louis? - Zapytałam gdy już było po wszystkim  Byłam tak zadowolona, serce waliło mi jak szalone.
- Tak Rose? - Zapytał gładząc delikatnie moją dłoń.
- Czy gdy zamknę oczy znikniesz? - Z trwogą oznajmiłam.
- Nigdy nie zniknę. - Szepnął mi chicho do ucha, pocałował w czoło a następnie sam zamknął. oczy. Więc mogłam wygrać... Zamknęłam więc oczy.
  Obudził mnie zimny podmuch. Dziwne... Zamykałam okno. Przetarłam jedną ręką oczy aby wyostrzyć obraz. Z chwilą zobaczyłam plamę na balkonie. Ale ona była coraz większa, i coraz bardziej niebezpieczna.
- Nigdy nie wygrasz. - Przemówiła już wyostrzona dziewczyna. Ale to niemożliwe... To nie mogła być... Emily. - A teraz zapłacisz jeszcze więcej niż kiedykolwiek.
Dziewczyna rozpłynęła się. Może to sen? Nie, jednak spał teraz tylko Louis. A ból i strach który omotał całe ciało nie mógł być wytworem. Krew. Krew była teraz, i jest. Nie może być snem. Dała przerażenie, które mogło uspokoić tylko zamknięcie oczu. I właśnie tak zrobiłam wtulając się w śpiącego Louisa. Ale czy to przywróci prawdziwy spokojny świat? Czy może tylko da ucieczkę do snów... Teraz było to obojętne, ważny był fakt że już mnie tu nie będzie.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Bardzo proszę jeśli to czytasz skomentuj to bardzo ważne dla mnie :) nie wiem czy pisać bloga i właśnie dzięki tobie dowiem się czy jest sens...

Bardzo przepraszam - kolejne spóźnienie. Jednak niestety nie zależy to ode mnie. Pisałabym szybciej, na czas lub nawet przed daną datą, nie kłamię. Mam problem, bardzo trudny i osobisty. Dopóki nie uda mi się go pokonać rozdziały będą rzadko jednak postaram się na czas. Rozdział około 15 maja!

8 komentarzy:

  1. ....cudny,cudowny,piękny,super,zaczepiasty...wybacz próbuje bez przekleństw i bardzo mi trudno. One jest po prostu...no tego nie da się określić nawet słowami. Od fazu mi się spodobał i czekam na dalsze!!!! Jak najszybciej,choćbyś miała pisać wyłącznie dla mnie - proszę pisz!!! Kocham <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham Cię <3 Rozdział świetny. Ślicznie piszesz, czekam na nastęny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam czekać do 15 maja ?! Matko, mam nadzieję, że wytrzymam. Rozdział cudowny. Nie będę się rozpisywać, bo to jest zbędne. :) Po prostu masz talent ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. O K***! KOBIETO TO JEST TAKIE ZAJEBISTE, ŻE AŻ PRZEKLINAM, A WIESZ, ŻE TEGO ZAZWYCZAJ NIE ROBIĘ! Skąd ty wytrzasnęłaś taki zajebisty pomysł! Boże *.* CO?! 15 MAJA!? ZWARIOWAŁAŚ?! JA TU CHYBA ZWARIUJĘ, BO TAK JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ - CHCĘ WIĘCEJ! KOCHAM TO <3

    OdpowiedzUsuń
  5. jak mam być szczera to ten rozdział jest znakomity! <3
    no i przyznam Ci, że się postarałaś i z powrotem przekonałaś mnie do tego opowiadania, także na pewno będę zaglądała! jestem strasznie ciekawa jak potoczą się dalsze losy Rose.
    no i ta postać Emily... boski pomysł. *,*
    czekam na ciąg laszy. ;)

    one-direction-back-off-camera.blogspot.com
    marzenia-1d-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehhhh jestem tak ciekawa co będzie dalej, że zaraz nie wytrzymam. No ale cóż muszę poczekać do 15 maja ;3
    + Bardzo serdecznie zapraszam Cię do mnie, na historię dziewczyny o niezwykłym charakterze.
    http://67igrzyskaoczamijulites.blogspot.com/

    Pozdrawiam
    Julites

    OdpowiedzUsuń
  7. Z miejsca przepraszam, ze dopiero teraz. czytałam prze telefon i zwyczajnie zapomniałam skomentować... :(
    ok, rozdział jak zawsze super, przecież wiesz, ale... ja rozbiłabym to na dwa. Nie sądzisz że wydarzyło sie zbyt szybko? Nie chcę krytykować, mówię co myślę. ale ogólnie jestem zaintrygowana i chcę znać dalsze losy Rose i Lou! pisz dziewczyno i trzymaj się! czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam zrobić dwa ale pod roz 1 było że za mało więc dorabiam ;)

      Usuń